czwartek, 10 lipca 2014

Nowy Blog !

Zapraszam na nowego bloga z opowiadaniami :)


zapraszam.
Mam nadzieję, że również odniesie sukces tak jak ten blog.
Dziękuję, że go czytaliście. i miałam dla kogo pisac ♥

poniedziałek, 7 lipca 2014

Epilog

"-Mamusiu, a co to jest?
-To jest kwiatuszek skarbie. 
-Śliczny. Mogę go dostać?
-Oczywiście skarbie-kobieta zerwała żółty kwiatuszek podając go małej dziewczynce. 
-Dziękuję mamusiu. Kocham cię. 
-Ja ciebie też księżniczko" 

Ciągle przed oczami miałam tą scenę. Tata nagrał ją i po raz setny ją odtwarzam. 
Była tam mama i nie interesowało mnie, że oglądam już to tak długo. Cieszyłam się, że mogłam ją chociaż przez chwilę zobaczyć. Uszczęśliwiało mnie to. 

***

-To nie tak miało się skończyć. Dlaczego odeszłaś wtedy. Byłaś taka młoda. Potrzebowałam cię. Mam nadzieję, że jesteś tam szczęśliwa. Wiem, że czasami, gdy robię coś źle stawiasz mnie do pionu i dajesz wskazówkę na dobry tor. Dziękuję ci. 
-Mamusiu, a co to jest?-usłyszałam nagle pytanie z ust małej dziewczynki. 


Kucnęłam przy niej i uśmiechnęłam się. 
-To jest znicz skarbie. Zapala się go na grobie osoby, która już z nami nie jest. 
-A gdzie jest?
-W niebie-odpowiedziałam ujmując jej małą rączkę w swoją. 
-Babcia jest z aniołkami?
-Tak kochanie-odpowiedziałam całując ją w policzek. 

Mamo to jest moja córeczka. Kiedyś obiecałam ci, że ja poznasz. Oto ona. 
Twoja wnuczka. Dałam jej na imię Annie, po tobie. 
Nauczyłaś mnie wszystkiego, jak żyć w rodzinie, opiekować się dziećmi. Kocham cię-podniosłam się z pozycji kucania i przeżegnałam się, a potem wraz z córeczką ruszyłyśmy do samochodu. 
Umieściłam ją w foteliku i zapięłam pasy, a potem zajęłam miejsce jako kierowca i ruszyłam w stronę domu, w którym mieszkamy od kilku lat. 
Zaparkowałam na podjeździe czarny sportowy samochód i weszłyśmy do domu. 
Od progu usłyszałam szczęśliwy pisk córki. 
-Tatuś!
-Perełka-odpowiedział mężczyzna biorąc ją na ręce i zakręcając. 
-Byłyśmy z mamą u babci. Mama mówiła, że jest aniołkiem-mówiła Annie. 
-Dobrze potem mi opowiesz, a teraz zmykaj myć rączki, bo obiadek jest-postawił ją na ziemi, a ona pobiegła do łazienki. 
Przewiesiłam swoją kurtkę na wieszaku i odłożyłam torebkę. 
-Ciężki dzień?-usłyszałam pytanie. 
-Troszkę-powiedziałam i podeszłam obejmując go. Poczułam na swoich ustach miękkie wargi i momentalnie odwzajemniłam pocałunek. 
-Tęskniłem za tobą. 
-Ja też tęskniłam Zayn. I to bardzo-powiedziałam uśmiechnięta całując go ponownie. 
-Kocham cię Pani Malik.
-Ja Pana też-zachichotaliśmy cichutko. 
-Wieczorem wpadną chłopaki-powiedział kreśląc dłonią wzory na moich plecach. 
-To fajnie. Annie cieszy się jak przychodzą-wyznałam. 
-Tak to prawda. Ma dużo wujków. 
-Mamusiu, tatusiu umyłam rączki-zawołała mała przerywając nam nasze pieszczoty. Oderwaliśmy się od siebie i udaliśmy się do jadalni. 

*** 
-Zayn nie wiem co mam powiedzieć. 
-Po prostu powiedz tak. 
-Yyy..tak. 
-Kocham cię.
-A ja ciebie. 

Tak, wtedy na grillu zgodziłam się być z Zaynem, a po roku okazało się, że jestem w ciąży. 
Wzięliśmy ślub i tak oto jesteśmy ze sobą kilki lat, a kochamy się tak jakbyśmy się poznali wczoraj. Nasza miłość kwitnie z dnia na dzień. 
Taka oto jest prawdziwa historia mojego życia z Zaynem i wujkami w roli głównej. 



____________________________________________

Niestety to już koniec, ale niedługo będę pisała nowego bloga z opowiadaniami. 
Zapraszam.

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 23.

-Dianę? Tę Dianę?Kiedy-warknął wściekły Malik. Wiedziałam, że teraz zaciska pięści. Zawsze tak robił kiedy się denerwował. Byłam ciekawa co się stało, że rozmawiają o mnie i to na osobności. 
-Spotkałem ją jak szedłem po jedzenia dla Nialla. No wiesz, wtedy kiedy był chory-usłyszałam kolejny głos tym razem należący do Louisa. 
-Co kurwa? Uderzyłaś Dianę? Jakim prawem?-warknął mulat. 
-Co? To kłamstwo. Nie wierz mu-powiedział oburzony głos dziewczyny. Wszędzie poznam ten paskudny głos. Dopiero teraz dotarło do mnie  o czym rozmawiają. Louis się wygadał, chociaż mi obiecał. Jak mógł. Pokręciłam głową. 
-Nie kłam. Miała krew na wardze i o dziwo była w sklepie, gdzie często robisz zakupy. Poszedłem tam, i sporo usłyszałem od klientów całkiem przypadkiem-odpowiedział Louis. 
-Czy ciebie kompletnie pojebało dziewczyno? Paul koniec naszej umowy. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Po cholerę ją tu w ogóle przywiozłeś. Ma stąd zniknąć raz na zawsze. Już nie będę udawał, że coś mnie z nią łączy rozumiesz?Nie po tym co zrobiła Dianie. Przecież to chore-powiedział i opuścił ogród wchodząc do salonu. Kiedy mnie zauważył momentalnie do mnie podszedł i przytulił mnie. 
-Zayn dusisz-szepnęłam, a chłopak nieco odsunął się ode mnie. Znowu moglam normalnie oddychać. 
-Przepraszam, że nie było mnie przy tobie-powiedział. 
-Zayn spokojnie. Nie masz za co przepraszać-pogładziłam delikatnie jego policzek. Uśmiechnął się delikatnie, a potem chwycil za dłoń i wrócilismy wspólnie do ogrodu. Poczułam na sobie wzrok. Czułam się obserwowana. A jeden wzrok był tak okropny, że niemal parzył. Sary. 
-Zayn-odezwał się nieznany mężczyzna. 
-Paul ja już skończyłem i zdania nie zmienię. Ona ma stąd wyjść-wskazał na Sarę. 
-Nie wyjdę-oburzyła się. 
-Zamknij się już dziewczyno. Dość namieszałaś-odezwał się wrednie do dziewczyny Paul. Menager zespołu. 
-Dobra koniec tematu czas zapomnieć o ... No właśnie widzisz. ja już zapomniałem-powiedzial rozbawiony Louis. 
Co jak co, ale chłopak umiał rozbawiać. A kiedy zaczął spiewać, że kocha marchewki, że weźmie z nimi ślub i prysznic każdy płakał niemal ze śmiechu. nawet ja. 
Ma chłopak poczucie humoru. Przy nim nie idzie się nudzić. 
-A w ogóle panie marchewka mogę cię prosić?
-Tak oczywiście-odpowiedział. Pociągnęłam go za rękę w stronę jeziorka i usiedliśmy na kamieniach. 
-Dlaczego się wygadałeś?-zapytałam. 
-Przepraszam. po prostu musiałem powiedzieć kumplowi. Nie mogłem patrzeć jak się męczy, a po drugie zalezy mi na tobie. 
-Mi na tobie też jesteś moim przyjacielem..
-Ale mi zależy na tobie jak na kobiecie. 
Kiedy to usłyszałam nie wierzylam własnym uszom. Nigdy nie dawałam mu nadziei. To Zayn mi się spodobał. 
-Posłuchaj. Bardzo cię lubie, ale traktuję cię jak brata. 
-Rozumiem Diano. Wybacz wygłupiłem się. Chcę byś była szczęsliwa z Zaynem. 
-Ale ja i on..
-Cicho. Tak wie-uśmiechnął się i przytulił mnie, a potem ruszył w stronę chłopaków pogwizdując. 
No to pięknie. Chyba już każdy o tym wie. Podeszłam do nich i przyłączyłam się do grilowania. 
Spędziłam z nimi miło czas. Było bardzo miło. 
-Możemy porozmawiać?-zapytał Zayn i tym razem chlopak zaprowadził mnie w to miejsce gdzie rozmawiałam z Tomlinsonem. Zabawne. 
-Coś się stało?
-Tak ty się stałaś. 
-Nie rozumiem. Mów zrozumiale Zayn-powiedziałam.
-Zrozumiale. To może powiem, że.. że cię kocham i chcę byś została moją dziewczyną. 

_____________________________

Jak zareaguje Diana
:)

piątek, 27 czerwca 2014

Zwiastun !


Kochani zapraszam do obejrzenia zwiastunu mojego opowiadania, który sama stworzyłam. 
Mam nadzieję, że wam się spodoba  < 33 ♥
Czekam na opinię .
Dodam, że to mój pierwszy w zyciu. 

środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 22.

Jako, że dziś miałam spotkać się z Malikiem podniosłam się z łóżka i udałam się do łazienki. 
Wzięłam szybki prysznic. Miałam nadzieję, że mnie troszkę orzeźwi, uspokoi i poczuję się jak nowo narodzona. I wcale się nie myliłam. 
Czułam się zrelaksowana i dostałam lekki zastrzyk energii. Nie wiem czy to przez prysznic, czy może myśl, że spotkam Zayna. Wszystko jedno, byle bym czuła się tak długo. 
Po kąpieli ułożyłam włosy swobodnie na ramionach i zrobiłam delikatny makijaż. 
Nałożyłam podkład, róż, tusz do rzęs, eleyner, a na usta nałożyłam bezbarwny błyszczyk. 
Kiedy skończyłam podeszłam do ogromnej szafy i wyciągnęłam zestaw ubran w kolorze czarnym. 



Musiałam się teraz przyzwyczaić do tego koloru. Wiem, że nie powinnam się tym tak przejmować, bo przecież żałobę nosi się w sercu, ale jak na razie chciałam też tego przestrzegać a po drugie czarny kolor wyszczupla. Podeszłam do lusterka i przejrzałam się chcąc sprawdzić swój wygląd. Nie było źle. Nawet mi się podobało. W chwili kiedy poprawiałam włosy usłyszałam dźwięk wiadomości. To Zayn. Informował mnie, że czeka na mnie. Spojrzałam na zegarek i uśmiechnęłam się widząc godzinę 18:00. 
-Punktualny. Co się stało-zachichotałam cicho i wrzuciłam telefon wraz z kluczami do torebki, którą przewiesiłam przez ramię, a potem zeszłam na dół. 
-Tato wychodzę-powiedziałam na tyle głośno, żeby usłyszał. 
-Dobrze, ale weź klucze, bo w każdej chwili mogą zadzwonić po mnie do pracy. 
-Mam już schowane. Pa-dodałam i opuściłam mieszkanie wychodząc na zewnątrz. 
Na podjeździe zauważyłam mulata opierającego się o samochód i uśmiechającego się do mnie. 
Jak ja "nienawidzę" gdy się tak uśmiecha. Przez niego uginają mi się kolana. 
Podeszłam pewnym krokiem do niego odwzajemniając delikatnie uśmiech. 
-Cześć piękna-usłyszałam z jego ust. 
-Ja piękna? Zayn czy ty coś piłeś? Jeśli tak to ja z tobą nie jadę-powiedziałam poważnie, a po chwili zaśmiałam się cicho. 
-To cię porwę-odpowiedział i na przywitanie ucałowaliśmy się w policzek, a potem wsiedliśmy do samochodu, a chłopak ruszył. 
-Gdzie jedziemy w ogóle?-zapytałam po chwili, kiedy ciekawość wzięła górę i wygrała. 
-Do domu chłopaków-odpowiedział. 
-Co? Serio? Nie chcę. 
-Powinnaś spędzać więcej czasu z ludźmi. 
-Czyli mój tata to małpa tak? Więc ja też nią jestem-zauważyłam krzyżując dłonie na piersi. 
-Wiesz tak jakby. W końcu podchodzimy od małpy-odpowiedział uśmiechając się. 
-W sumie...
-A w ogóle to jesteś najpiękniejszą małpką jaką znam-powiedział po chwili i musnał przelotnie wargami mój policzek, co spowodowało, że się zarumieniłam. No nie. Zawsze musi spowodować, że strzelę tego paskudnego buraka. Boże za co. 
-Ale to, że mój tata jest małpą nie mów czasami przy nim. 
-Oczywiście, Nie chcę ryzykować powieszeniem na gałęzi-zaśmialiśmy się w chwili kiedy wjechaliśmy na podjazd do willi chłopaków. 
Wysiedliśmy ze samochodu i weszliśmy do ich domu. Od prosu momentalnie do uszu dotarła nam kłótnia. 
-Nie Louis żelki-krzyknął Horan. 
-Ale one nie pasują do grilla. Weź krakersy, albo coś innego-odpowiedział mu chłopak. 
-Może korniszony?-wtrącił się tym razem Harry. 
-Ja chcę żelki. A ciastka są?
-Są-odpowiedział Liam. 
-Co tu się dzieje?-zapytał mój towarzysz. 
-Jak zwykle to samo. Kłótnia o jedzenia Horana-powiedział i przewrócił oczami Louis. 
-A nie może być tak że Niall weźmie co chce i wy też?-zapytałam niepewnie nie wiedząc, czy mogę wtrącić się w tą rozmowę. 
Po chwili jednak poczułam jak unoszę się do góry, a mój policzek został "zgwałcony" ustami Liama. 
-Jesteś wielka Diano-powiedział Liam uśmiechając się do mnie. 
-Stary uważaj, bo będę zazdrosny-zaśmiał się Zayn pokazując na niego palcem. 
-Dobra, dobra spokojnie. Do roboty się bierzmy, bo minie tydzien, a my nie zrobimy grilla-powiedział Payne. Po chwili przygotowaliśmy wszystko potrzebne i postawiliśmy w ogrodzie. 
-Mogła bym skorzystać z łazienki?-zapytałam. 
-Na piętrze drzwi na wprost-pokierował mnie lokowaty. 
Podziękowałam grzecznie i opuściłam ogród idąc do łazienki. 
Kiedy wykonałam to co chciałam z powrotem ruszyłam do chłopaków. 
 Będąc w salonie usłyszałam ciekawą rozmowę. Nie chciałam podsłuchiwać, ale usłyszałam swoje imię. Stanęłam pod ścianą, by mnie nie zauważyli. 
-Dianę? Tę Dianę?Kiedy-warknął wściekły Malik. Wiedziałam, że teraz zaciska pięści. Zawsze tak robił kiedy się denerwował. Byłam ciekawa co się stało, że rozmawiają o mnie i to na osobności. 


__________________________

Mamy kolejny :)
Zaciekawiłam was chociaż troszkę? < 3 

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 21.

"Minął już miesiąc od smierci mamy, a ja nadal nie umiem się z tym pogodzić. 
Nie wierzę, że nie ma jej wśród mnie, nie da mi żadnych rad na temat gotowania, bądź też innych rzeczy. 
Brakuje mi jej i to bardzo. 
Z dnia na dzień tęsknię coraz bardziej. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam, ale wiem jedno. 
Muszę się wziąć w garść, bo to się dla mnie źle skończy. 
Muszę dać radę. Wokół mnie jest kilka osób na które z pewnością mogę liczyć. 
Boże proszę daj mi na to wszystko siły. "

Notatkę w moim notatniku przerwało głośne pykanie. 
Zamknęłam okładkę pamiętnika i schowałam go w odpowiednie miejsce, by nikt nie umiał go znaleźć. Nie chciałam by ktoś znał moje sekrety, 
-Proszę-powiedziałam poprawiając się na łóżku. 
Spojrzałam na drzwi i ujrzałam głowę ojca wychylającą się zza drzwi. 
-Mogę? Przyniosłem ci coś do jedzenia-wskazał na tacę, która trzymał w rękach. 
-Tak, proszę wejdź, ale nie jestem głodna-powiedziałam. 
-Powinnaś coś zjeść. Ciągle siedzisz tutaj zamknięta i nic niemal nie jesz martwie się o ciebie. 
-Nie potrzebnie. Nic mi nie jest.  
Zauważyłam, że ojciec wzdycha i odkłada tacę na szafkę, a potem kieruje się do wyjścia. 
-Tato przepraszam. Zaczekaj. Możemy porozmawiać?-zapytałam. 
-Tak oczywiście. 

. ~ ' OCZAMI DANIELA '  ~ .

Wiedziałem, że kiedyś to się musiało stać. Będę musiał porozmawiać z córką. 
Obiecałem jej to i chcę dotrzymać słowa. 
Z tonu jej głosu wywnioskowałem, że chyba nie będzie to zbyt miła rozmowa. Na pewno poważna i szczera, ale opowiem wszystko. Nawet te najgorsze rzeczy, których się obawiam jeśli chodzi o Marię. Jestem mężczyzna i musze dać radę. Teraz mam tylko je dwie. Nie chcę je stracić. 
-Tato. Dlaczego to właściwie nam zrobiłeś?-usłyszałem z ust dziewczyny pytanie.
-Posłuchaj-zacząłem niepewnie i potarłem dłonią o kark. 
-Chcę byś wiedziała, że ja i mama bardzo cię kochaliśmy i tak zawsze będzie. 
-Tak wiem-powiedziała. 
-Ale pomiędzy nami przestało się układać. Pamiętasz mieliśmy taki okres, w ktorym ciągle się kłóciliśmy. Niemal doszło do rozwodu. Wtedy właśnie pojawiła się Maria. 
spowodowała, że znowu zacząłem się uśmiechać i inaczej patrzeć na życie, ale nigdy nie zapomniałem o tobie-powiedziałem. 
-Ale o mamie zapomniałeś. 
-To nie tak kochanie. 
-A jak?-usłyszałem niemal płaczliwy krzyk. 
-Był firmowy bankiet. Wypiłem za dużo i ... 
-zdradziłeś mamę-dokończyła za mnie, a ja tylko pokiwałem głową. 
-Nie chciałem tego, ale potem przekonałem się, że Maria to naprawdę wyjątkowa kobieta. Taka jak kiedyś była twoja mama. To własnie mnie do niej przyciągnęło. Po wielu latach Annie zmieniła się. Była inna, nie raz chłodna. Potem oczywiście poprawiło się, ale moje uczucia zmieniły się. Przepraszam cię za wszystko. Nie chciałem by tak wyszło. chcę byś była szczęśliwa. Byś miała wszystko włącznie z ojcem, któremu możesz ufać. 
-Tato...przepraszam. 
-Nie masz za co. To ja za wszystko przepraszam. 
-Mam. za to jak cię traktowałam. Powinnam cię najpierw wysłuchać, a ja od razu na ciebie naskoczyłam. 
-Nie dziwie się. Rozumiem kochanie-przytuliłem płaczącą córkę i ucałowałem czule jej czoło. 
-Kocham cię i pamiętaj, że zawsze będziesz moim oczkiem w głowie. 
-Ja ciebie też tato-odpowiedziała i niemal spadł mi kamień z serca. 
-Zjedz coś proszę-powiedziałem, a ona tylko pokiwała głową. Podniosłem się i ruszyłem do wyjścia. 
-Tato?
-Tak?-zapytałem. 
-Chętnie poznam Marię, a co do Zayna. Nie jestem z nim-odpowiedziała. 
-Naprawdę ?
-Tak. Poźniej ustalimy jaką kolację. 

. ~ ' OCZAMI DIANY ' ~ . 

Byłam w szoku po wyznaniu ojca, ale cieszę się, że nasza rozmowa dobiegła do końca. 
jestem szczęśliwa, że wszystko sobie wyjaśniliśmy i naprawdę chętnie poznam Marię. 
Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Postaram się zaakceptować tą sytuację. 
Słysząc dźwięk wiadomści wzięłam do ręki telefon przykładając palec do ekranu. 

Zayn: Spotkamy się?

Ja: Tak. Chętnie. 

Zayn: To wpadnę po ciebie o 18. 
Pa skarbie. 

Cieszyłam się, że Zayn się odezwał. Nawet zwykłym sms'em poprawił mi humor. 
Już nie mogę doczekać się spotkania. 

____________________

I jak. 
Kochani. Już niedługo koniec tego opowiadania. 
Jeszcze tylko kilka rozdziałów. 

niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 20.

. ~ ' Kilka dni później ' ~ . 

Stoję właśnie na cmentarzu, gdzie nastąpiło ostatnie pożegnanie Annie Donovan. Mojej matki. wokół było pełno osób. Większości z nich nawet nie znałam, ale nie to się teraz liczyło. Dziękowałam im po prostu za obecność. 
Nadal nie mogłam uwierzyć, że już jej nie ma ze mną. Niedawno o tej porze spędzałyśmy wspólnie czas pijąc gorącą czekoladę, oglądałyśmy ulubiony serial i wygłupiałyśmy się jak przyjaciółki. 
Teraz wszystko minęło. Już nic nie będzie takie same. Jej odejście mnie załamało. Jednak mimo wszystko staram się być silna. Wiem, że ona by tego chciała. Nigdy nie pozwalała się użalać, płakać. Była żywiołową osobą. Nadal mam nadzieję, że to tylko koszmar, że zaraz obudzę się z tego koszmaru i ujrzę ją nad sobą jak mnie szturcha bym się obudziła, albo powiedziała "Mamy cię". 
Cieszyłam się, że na pogrzeb też przyszli chłopcy z One Direction. Są dla mnie wielkim wsparciem, a w szczególności Zayn. Od felernego zdarzenia niemal nie odstępuje mnie na krok. 
-Diano-usłyszałam za plecami dobrze znany mi głos mojego rodziciela. 
-Możemy wracać?-zapytał. 
-Tak. Zaczekaj chwilkę-położyłam na górze piasku kwiat i podeszłam do chłopaków.
-Jak się czujesz?-zapytał Louis. 
-Bywało lepiej. Chciałam wam podziękować. 
-Nie ma za co-odezwał się mulat i podszedł kładąc delikatnie dłoń na moje ramię i pocierając je. 
-Jest za co-posłałam im blady uśmiech i każdego z osobna przytuliłam.
 Cieszyłam się, że są obecni w moim życiu. 
Wiedzialam, że gdyby kiedyś ktoś powiedział mi, że będę się przyjaźniła z zespołem to wyśmiała bym tą osobę. 
-Muszę już iść-powiedziałam. 
-Spotkamy się później?
-Tak zayn-odpowiedziałam cicho i spokojnie spoglądając w jego czekoladowe tęczówki. 
-Możemy jechać tato-powiedziałam podchodząc do niego. 
Droga do domu dłużyła mi się niemiłosiernie przez te korki na ulicach. Chciałam jak najszybciej położyc się do łóżka i pobyć sama ze sobą. Przemyśleć wszystko na spokojnie i podjąc jakieś decyzje. 
-Długo ich znasz?-zapytał ojciec. 
-Trochę-odpowiedziałam krótko. 
Nie chciałam rozwijać tego tematu. Nie ufałam mu jeszcze na tyle by opowiadać mu o swoim życiu prywatnym. Nic o nim nie wie. Nie interesował się tym nigdy. Miał wszystko za przeproszeniem w dupie. zresztą nie mam za co przepraszać. Miał po prostu wszystko w dupie i taka jest prawda. 
-Łączy cię coś z tym Zackiem?
-Nie. Nieważne, a poza tym to Zayn, a nie Zack-odpowiedziałam. 
Widząc, że podjechaliśmy pod dom szybko opuściłam samochód idąc do domu, w którym niedawno zamieszkałam. Był o wiele większe od poprzedniego. co prawda miałam wybór. Zostać tam czy tu, ale nie chciałam tam być. Zbyt wiele wspomnień po mamie. Nie wyprowadziłam się zbyt daleko. Mieszkam nieopodal, więc zawsze mogę po prostu odwiedzic ten dom, ale jak na razie nie zamierzam. 
Chcę zacząć od nowa. To najważniejszy punkt na mojej liście. 
Weszłam po kręconych schodach i weszłam do niewielkiego pokoju w kolorze niebieskim. Na wprost było wielkie okno. Pod ściana stało łóżko, naprzeciwko niego wielka szafa, a pod oknem biurko. Wszystko było urządzone w moim guście. Tak samo kolor. Mój ulubiony. Nie wiem czy to było celowe, czy tylko przypadek. Jeśli celowe to bardzo dziękuję ojcu. Czyli jednak myśli o mnie. 
Opadłam na łóżko, które okazało się bardzo wygodne i już p chwili spałam spokojnie. 
Ten dzień był naprawdę męczący. 

_______________________

Za zanudzenie bardzo przepraszam. 
Czekam na wasze opinie xx 

poniedziałek, 9 czerwca 2014

SZOK I PODZIĘKOWANIA

Moje kochane zajączki.
Kiedy weszłam dzisiaj i zauważyłam taki licznik odwiedzin niemal dostałam zawału. W tak młodym wieku :d 
Dziękuję kochani. 

Niedługo pojawi się nowy rozdział

wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 19.

Nie wiem ile stałam w ramionach mulata, ale zapewne długo. Było mi tak przyjemnie, że nie miałam ochoty ich opuszczać, ale mimo wszystko mój ból nie zmniejszał się. I wątpię, żeby tak szybko minął. Była dla mnie najważniejsza. To ona mnie urodziła i wychowała. Ona wszystkiego mnie nauczyła. Bez niej nie dała bym radę. Zawsze będzie w moim sercu i nigdy jej nie zapomnę. Nigdy bym nie pomyślała, że mężczyzna, który niedawno nas tak zranił znowu zagości w moi życiu. Będę musiała z nim zamieszkać. i co mam tak po prostu o wszystkim zapomnieć? Tak się nie da. To nie jest takie proste jak się wydaje. 
-Córeczko-usłyszałam skruszony głos mojego rodziciela, jednak nie odpowiedziałam. W tym momencie nawet nie potrafiłam wydusić z siebie żadnego słowa. Potrzebowałam ciszy, spokoju i ramienia do wypłakania, którym okazał się Zayn. 
-Musimy jechać-powiedział ponownie. 
-Nie chcę z tobą nigdzie jechać. Chcę ją zobaczyć. Ten ostatni raz-szepnęłam niemal niesłyszalnie i poczułam, że mulat przytula mnie do siebie mocniej. 
-Dobrze, ale potem..-urwał widząc, że odwróciłam głowę. Domyśliłam się co chciał powiedzieć. Muszę spakować swoje rzeczy i przenieś się do niego. 
Nawet nie wiem gdzie mieszka. Odkąd sie wyprowadził nie miałam o nim żadnych informacji o jego pobycie. 
Z obecnego stanu zamyślenia wyrwał mnie głos lekarza. 
-Proszę za mną. Mogą państwo ją zobaczyć-usłyszałam i spojrzałam na ojca, jednak od tylko pokręcił głową. Nie chciał jej zobaczyć, mimo że to jest ostatni raz. Jak on może. Wstydził by się. Już nie ukrywa, że mama była dla niego nikim. Mógł chociaż udawać, że wszystko jest dobrze. Nienawidzę go. 
Ruszyłam powolnym krokiem za lekarzem, który prowadził mnie do niej. 
W pewnym momencie poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i dołącza do mojego marszu. 
To był Zayn. Jedyna osoba, która mnie w tym momencie wspierała. Dzięki niemu wszystko było inne. Czułam się lepiej wiedząc, że mam kogoś komu na mnie zależy i bez względu na wszystko mi pomoże. Mimo, że nie musi, bo nawet nie znal za bardzo mojej rodzicielki, jest ze mną i będę mu za to wdzięczna do końca życia. 
Weszliśmy do pomieszczenia, z którego wiało chłodem i było odizolowane od innych części szpitala. 
Nieprzyjemny zapach momentalnie dotarł do moich nozdrzy tworząc na moich ustach grymas niezadowolenia, a na ciele gęsią skórkę. Malik chyba to zauważył, bo okrył mnie swoją marynarką. 
Skinęłam tylko głowa w podziękowaniu i podeszliśmy do stołu . Lekarz odsłonił materiał i moim oczom ukazała się blada twarz mojej mamy. Miała sine usta, ale mimo wszystko wyglądała tak jakby tylko spała. Jakby za chwilę miała się obudzić i zapytać, która jest godzina, jednak to tylko moje nierealne wyobrażenia. Już nigdy o to nie spyta,a ja nie usłyszę jej głosu. 
Podchodząc do stołu po moich policzkach momentalnie zaczęły płynąć słone strugi łez. 



-Mamo-szepnęłam i wyciągnęłam dłoń w jej kierunku, jednak z jej strony nie było żadnej reakcji. Nic dziwnego. W końcu nie żyła, a ja nadal nie potrafię się z tym pogodzić. 
Dotknęłam delikatnie jej zimnego ramienia i potrząsnęłam, jednak i tym razem zero odzewu. 
Ponownie chciałam to uczynić, jednak mulat skutecznie mnie odciągnął. 
-Puść-krzyknełam wyrywając mu się. 
-Diana uspokój się. 
-Zostaw mnie-ponownie z moich ust wydobył się krzyk. 
-Niech pan ją stąd wyprowadzi-uslyszałam tylko tyle. Więcej nie pamiętam. 
Ocknęłam się dopiero leżąc na wygodnym i ciepłym łózku. 
-Gdzie ja jestem?-zapytałam przecierając oczy. 
-W swoim nowym pokoju-usłyszałam w odpowiedzi i podążyłam wzrokiem w strone właściciela głosu. 
To był ojciec. Siedział przy łóżku na fotelu wertując mnie wzrokiem. 
-Ale jak to a mama?-zapytałam, jednak momentalnie tego pożałowałam, przecież ona..
-Kochanie powinniśmy porozmawiać. 
-Nie teraz. 
-Prędzej czy później ta rozmowa musi sie odbyć-powiedział. 
-Więc niech będzie później-odpowiedziałam czując jak w oczach zbierają mi się łzy. 


-Ale obiecaj, że wtedy pozwolisz mi dojść do słowa i mnie wysłuchasz. 
-Obiecuję. 
Wiedziałam, że będę musiała z nim porozmawiać. Został mi tylko on o lepiej jak sobie wszystko wyjaśnimy. 
-Gdzie Zayn?-zapytałam po chwili. 
-Musiał jechać. Dostał pilny telefon o jakiegoś Paul'a. 
-Co mi się stało?
-Straciłaś przytomność. Powinnaś odpocząć. Martwię się. 
-To nic takiego. Stres. Chcę zostać sama-powiedziałam opuszczając głowę i spoglądając na swoje splecione dłonie na kolanach. 

. ~ ' OCZAMI ZAYN'A ' ~ . 

Ta cholerna komórka musiała zadzwonic akurat teraz. Czego Paul znowu ode mnie chce. 
Wszedłem podenerwowany do domu chłopaków i udałem się do pomieszczenia skąd było słychać zaciętą rozmowę.
-O co chodzi i po co ja mam tu być?-rzuciłem i wszystkie oczy momentalnie zostały skierowane na mnie. 
-Gdzie ty byłeś?-zapytał Paul. 
-U Diany. 
-Po co? Olej ją i zacznij się w końcu pokazywać z Sarą. Zaangażuj się. Niedługo idziecie na obiad do miasta. 
-Pojebało cię? Nigdzie z nią nie idę. 
-Mamy umowę. 
-Nie dzisiaj. dajcie mi spokój. Muszę byc przy Dianie. 
-Nie musisz. Ona...
-Paul słuchaj. Kilka godzin temu...spotkała ją tragedia. Nie będę się bawił z Sarą, gdy ona cierpi. 
-Co się stało?-usłyszałem przejęty głos chłopaków. 
Usiadłem na kanapie i spojrzałem na czubki swoich butów. 
-Jej matka zmarła-odpowiedziałem i spojrzałem na nich. Byli w szoku, ale jednocześnie przerażeni. 
-Annie?-zapytał Louis. 
-Skąd wiesz jak ma na imię?-zapytał podejrzanie Harry. 
-To przyjaciółka mojej ciotki. Dopiero niedawno ją poznałem-wytłumaczył. 
Już nikt nic nie powiedział. Nawet Paul. Każdy był pogrążony w swoich myślach. 

________________________________-

Tadam. 
Mamy kolejny. Mam nadzieję, ze się podoba. 


niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 18.

Po kilkukrotnym wołaniu mojej rodzicielki i tak nie dostałam odpowiedzi. Czyżby nie było jej w domu? Ale nie piła kawy. Coś tutaj jest nie tak. Czyżby zaspała?
Nie..niemożliwe nigdy jej się to nie zdarzyło. 
Wyciągnęłam telefon i wykręciłam do niej numer. Kilku sekund później odezwała się skrytka pocztowa. Boże jak ja jej nie lubię. 
-Mamo mam nadzieję, że mimo wszystko zjadłaś po drodze śniadanie/ Jak będziesz mogła odezwij się do mnie. Martwię się. Kocham cię i miłego dnia-powiedziałam do słuchawki i rozłączyłam się kończąc tym samym swoja wypowiedź. 
Posprzątałam w kuchni i ruszyłam do góry do swojej sypialni, gdzie również panował niezły bałagan. 
Wchodząc po schodach usłyszałam dzwoniąc telefon mamy. Odgłos wydobywał się zza drzwi jej sypialni. Przystanęłam na chwilę nasłuchując czy odezwie się, jednak do moich uszu nic prócz muzyki nie dotarło. W końcu podeszłam do drzwi i delikatnie je uchyliłam zaglądając do środka. 
-Mamo?-szepnęłam i przełknęłam ślinę, która zalegała mi w ustach. 
Widząc zarys postaci pod kołdrą podeszłam powoli do łóżka przyglądając się jej ciągle. 
Nic się nie ruszało. Tak jakby nikogo tu nie było, jednak sylwetka znajdująca się pod pościelą wskazywała na coś innego. 
-Mamo?-ponowiłam pytanie odkrywając kołdrę. Leżała na brzuchu, więc delikatnie chwyciłam ja za ramię i obróciłam na plecy. W jednym momencie całe życie stanęło mi przed oczami. Przestałam oddychać i zakryłam usta dłońmi. 
-Nie ... 


***

Siedziałam w pomieszczeniu pomalowane na jasno niebieski kolor i niemal miało mnie o mdłości. Zresztą nieważne. W tym momencie nie obchodziło mnie nic, a tym bardziej fakt pomalowanych ścian na niebiesko i to na dodatek w szpitalu. Byłam kłębkiem nerwów. Nie mogłam nadal w to uwierzyć. W głowie ciągle miałam słowa lekarza : "Przykro mi, ale juz nic nie mogliśmy zrobić. zgon nastąpił kilka godzin temu". To było jak cios, kop w twarz. Nie sądziłam, że stracę ją w tak młodym wieku. Miałam tylko ją. Co ja teraz pocznę. 
Odeszła kiedy ja sobie spacerowałam po cholernym mieście w poszukiwaniu pracy. 
To moja wina. Gdybym wtedy została w domu uratowała bym ją. Gdybym mogła cofnąć czas, na pewno bym została w domu. Ale nie da się... 
-Co teraz będzie-szepnęłam łamliwym głosem wpatrując się w jeden punkt na jakże "ciekawej" podłodze. 
-Wszystko się ułoży. Cii..-usłyszałam tylko w odpowiedzi i zostałam zamknięta w silnych ramionach. 
-Państwo Donovan?-mój ojciec momentalnie się podniósł na słowa lekarza. 
-Tak. Wiadomo już co się stało mojej żonie?
-Miała zawał-odpowiedział mężczyzna w białym fartuchu z kartą w ręce. 
-Zawał?-zapytałam wstając z krzesełka i podchodząc do nich. -Ale mama nie skarżyła się na problemy sercowe, ani na ból-wtrąciłam się, jednak po chwili odłączyłam się od rozmowy wyciągając z kieszeni dzwoniący telefon i odbierając go. 
-Słucham. 
-Cześć piękna. Masz czas?
-Zayn przepraszam, ale...
-Ty płaczesz? Co się stało?-zapytał chłopak z troska w głosie. Było słychać, że się przejął moim stanem. Nie odpowiedziałam mu, tylko wybuchnęłam płaczem. 
-Cii..Diano. Gdzie jesteś?
-W szpitalu-wyjąkałam. 
-W szpitalu? zaraz tam będę-powiedział i rozłączył się. 

. ~ ' OCZAMI ZAYN'A ' ~ . 

Kiedy usłyszałem, że Diana jest w szpitalu przeraziłem się nie na żarty. Nogi pode mną się ugięły momentalnie i gdyby nie kanapa stojąca obok na pewno runął bym na podłogę. 
Co się jej stało? Mam nadzieję, że to nic poważnego. Nie darował bym sobie tego. 
Ubrałem się szybko i chwile później siedziałem już w samochodzie pędząc przez uliczki Londynu w stronę pobliskiego szpitala. 
Będąc na miejscu podszedłem do recepcji. Już chciałem się zapytać, gdzie leży Diana, ale zauważyłem ją wtuloną w jakiegoś starszego mężczyznę. Z jednej strony kamień spadł mi z serca wiedząc, że nic jej nie jest, ale z drugiej strony niepokoił mnie ten mężczyzna, który ją obejmował. 
-Diana?-zapytałem podchodząc bliżej nich, a ona po prostu podbiegła do mnie i mocno się przytuliła. 
Miała podpuchnięte oczy od płaczu, rozmazany makijaż i cała się trzęsła. 
Wtuliłem ja mocno w swój tors i pogładziłem po plecach. 
-Skarbie co się stało? Nie płacz-szepnąłem czule. 
-Zayn nie potrafię, nie umiem, nie mogę..-wyszlochała. 
-Co się stało?
-Moja mama..
-Ci..będzie dobrze-uspokoiłem ją sądząc, że jej mama miała wypadek i ma operację. 
-Ty nic nie rozumiesz. Nic już nie będzie dobrze. Ona... Ona nie żyje. Moja mama...nie żyje-krzyknęła i ponownie wybuchła płaczem. Wtuliłem mocno ją w swój tors i spojrzałem na mężczyznę, który niedawno trzymał ją w ramionach. 
Również nie wyglądał za dobrze. Mogę się jedynie domyślić, że to ktoś ważny dla Diany. 

_________________________
Dzisiaj dramatycznie. Jak wam się podoba?

Do następnego. 

CZYTASZ? = SKOMENTUJ 

sobota, 10 maja 2014

Rozdział 17.

Jasny, poranny blask zbudził mnie. 
Promienie słoneczne wpadały do mojego pokoju świecąc wprost na moja twarz. 
Nie byłam zbytnio tym zadowolona, bo chętnie bym sobie jeszcze pospała. 
Przetarłam oczy dłonią i wstałam z cieplutkiego i bardzo wygodnego łóżka. Gdybym tylko mogła to jeszcze bym w nim pozostała i to bez żadnego zastanowienia, ale nie moge, bo postanowiłam poszukać sobie jakieś pracy. Może i nie mam tych osiemnastu lat, ale to nie moja wina, ze w Polsce skończyłam dwuletnia szkołę tylko po to, żebyśmy mogli tutaj wyjechać. 
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ulubiony zestaw ubrań, który wydawał mi się idealny na tą "okazję". Weszłam do łazienki, gdzie się przygotowałam. 
Chwilę później byłam gotowa, by się zmierzyć z próbą znalezienia odpowiedniej pracy dla siebie. 
Zeszłam na dół i zajrzałam do pokoju mamy,jednak widząc, że śpi zamknęłam cichutko drzwi od jej sypialni. chciałam by chociaż raz mogła odpocząć od swojej pracy. Ostatnio bardzo często w niej przebywa. nie mozna tak cały czas. 
Zajrzałam jeszcze do kuchni. Napiłam się soku pomarańczowego, zrobiłam kilka ulubionych kanapek rodzicielki i zostawiłam jej karteczkę.


"Wyszłam na miasto. 
Nie chciałam cię budzić. 
Śniadanie na stole .xx "

               Diana  xx

Przerzuciłam przez ramię torbę i wyszłam z mieszkania zamykając drzwi. 
Pogoda była dość przyjemna, dlatego postanowiłam spędzić dziś troszkę więcej czasu na świeżym powietrzu. Trochę ruchu nikomu jeszcze nie zaszkodziło. A tym bardziej nie zaszkodzi mi.
Idąc w stronę miasta w pewnym momencie podbiegła do mnie spora grupka osób z aparatami. Tak to byli paparazzi i reporterzy. 
-Powiedz jak się nazywasz i co cię łączy z Zaynem Malikiem-usłyszałam pytanie wydobywające się z tłumu, jednak zignorowałam je. Chciałam jak najszybciej uwolnić się od nich. 
-Mamy zdjęcie. Jesteście parą? Jesteś jego kochanką? Co z jego dziewczyną?-kolejne pytania padały z ust nieznanej mi osoby. 
-dajcie mi spokój. Nie znam was-powiedzialam i zasłoniłam twarz. Przecisnęłam się z trudem przez tlum i zaczęłam biec najszybciej jak tylko byłam w stanie. 
Wbiegłam do jakieś nieznanej mi kamienicy. Mój oddech był szybki i nierówny, a serce walilo jak oszalałe. Gdyby mogło na pewno już dawno wyskoczyło by mi z piersi. 
Czego oni ode mnie chcą. Cholera zawsze mam pecha. 
Wyciągnęłam z kieszeni telefon i wykręciłam numer, a chwilę później nacisnęłam zielona sluchawkę. 
Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty i nic. Oprócz denerwującego pikania panuje głucha cisza. 
Ponownie spróbowalam, jednak i tym razem nie wyszło. 
Schowałam urządzenie do kieszeni i wyjrzałam na ulicę sprawdzając czy udało mi się zgubić te hieny. Nigdzie ich na szczęście nie dostrzegłam, dlatego po uspokojeniu wyszłam z ukrycia i ruszyłam w stronę miasta nadal chcąc zrealizować swoj plan. 
W pewnym momencie, kiedy szłam wzdłuż chodnika poczułam na ciele coś mokrego, a ubranie zaczęło sie do mnie lepić. Serio? co to dzisiaj piątek trzynastego, że mam tak cholernego pecha? Właśnie opryskał mnie samochód . Jechał tak szybko, że wjechał w kałuże. 
Czyli poszukiwanie pracy przełożone. Nie mogę się tak pokazać pracodawcy. 
Tupnęłam nogą o ziemie i westchnęłam. Teraz już tylko pozostała mi droga powrotna do domu. Super nie? 
Zanim tam dotarłam minęło trochę czasu, bo przez tą ucieczke początkowo nie orientowalam się gdzie jestem. Będąc już na miejscu odwiesiłam torbę i kurtkę. 
-Mamo. Jestem. Miałam okropny dzień. Pech za pechem-powiedziałam wściekła ściągając buty, w których już mi nieźle chlupało. 
-Najpierw uciekałam przed bandą zwierzaków, potem opryskał mnie samochód, a na koniec...-nie dokonczyłam, bo gdy weszłam do kuchni zauważyłam, że śniadanie, które naszykowałam jest nie tknięte, a karteczka, którą napisałam leży w tym samym miejscu, w ktorym ja pozostawiłam. A na dodatek kubek mamy jest czysty, co mnie bardzo dziwi, bo codziennie rano musi wypić kubek kawy. 
-Mamo?-krzyknęłam , jednak nie usłyszałam odpowiedzi. 
Miała dziś wolne, więc przed oczyma zaczęły mi przechodzić czarne scenariusze. 

___________________________

Jest kolejny. 
Potrzymam was troche w niepewności. 
Zła ja :)

Za błędy przepraszam < 3


sobota, 3 maja 2014

Rozdział 16.

Po co ja sie zgodziłam z nim iść. Zawsze najpierw mówię, a potem dopiero myślę. Brawo. 
Westchnęłam i kątem oka spojrzałam na Malika. Uśmiechnął się do mnie co spowodowało, że stałam się nieco spokojniejsza. Założyłam kurtkę i buty, a przez ramię przewiesiłam torbę, 
-Gdyby coś się działo dzwoń-powiedziałam do rodzicielki. 
-Bawcie się dobrze i nie wracaj za późno, a gdybyś jednak miała inne plany nie zapomnij ... 
-Mamo spokojnie. Wrócę-przerwałam jej i na pożegnanie ucałowałam jej policzek. 
-Gotowa?_zapytał mulat. 
-Nie widać?-zapytałam i wyminęłam go opuszczając mieszkanie. Wrzuciłam do torebki klucze i przyjrzałam się mojemu towarzyszowi, który jak do tej pory nie powiedział za dużo. 
-Gdzie idziemy?-zapytałam. 
-Zobaczysz-usłyszałam jego tajemniczy, ale nadal seksowny głos. 
Zatrzymałam się, wzięłam głęboko oddech cmokając delikatnie ustami. 
-Słuchaj Zayn. Nie mam zamiaru bawić się w kotka i myszkę. Nie chcę też mieć doczynienia z twoją dziewczyną, więc grzecznie cię proszę mów. 
-Dziewczyną?-zapytał zdziwiony. 
-Cholera Zayn nie udawaj. Nie jestem głupia. Myślałeś, że się nie dowiem o wszystkim? Jesteś gwiazdą. O tobie jest pełno w telewizji, w gazetach. 
-To nie tak Diano. Posłuchaj. 
-Przestań. Po co mnie zaprosiłeś, a w ogóle gdzie mnie zaprosiłeś-niemal wykrzyczałam mu to w twarz. Miałam już dość. Czekam na wyjaśnienia. 


. ~ ` OCZAMI ZAYN'A ` ~ .

A jednak się dowiedziała. Teraz myśli, że jestem z Sarą. Chciałbym jej to wszystko wytłumaczyć, ale nie mogę. Paul zabronił, bo mogło by nam to zaszkodzić. Jednak z drugiej strony Diana jest dla mnie kimś bardzo ważnym i zasługuje na wytłumaczenie. Pochwyciłem delikatnie jej dłoń w swoją. 
-Wytłumacze ci wszystko, ale musisz mi obiecać, że nikomu o tym nie powiesz. Nawet mamie. 
Widziałem w jej spojrzeniu niepewność, strach. Nie umiam tego nazwać, ale zgodziła sie kiwając głową. 
-Paul. Nasz menager wszystko ukartował. Musiał coś zrobić, żeby wokół zespołu zrobił się szum i padło na mnie. Żeby nikt o nas nie zapomnial. 
-Zapomniał? Zayn jesteście najpopularniejszym zespołem. Zdybywacie pierwsze miejsca na listach. Dziewczyny za wami szaleją. 
-Tak, ale jemu to mało. 
-Czyli ciebie i Sarę nic nie łączy?-usłyszałem pytanie z ust brunetki. 

. ~ ` OCZAMI DIANY ` ~ . 

Byłam jeszcze odrobinę zła, ale nie skłamię jak powiem, że jestem też w siódmym niebie, bo dowiedziałam się, że Zayna i tą wredną Sarę nic nie łączy. To mnie bardzo cieszy, ale nie zmienia faktu, że musimy się pilnować, chociaż dla mnie to nie jest proste. W tym momencie patrząc w jego czekoladowe oczy, które hipnotyzują, miałam ochotę wpić się w jego wargi i powiedzieć jak bardzo mi na nim zależy. Wiedząc, że to po prostu w tej sytuacji nie stosowne przytuliłam go. 
-Nikomu nie powiem. Obiecuję.
-Dziękuję-usłyszałam i poczułam na swoim policzku jego usta. 
-Masz ochotę na goracą czekoladę i jakieś ciasto?
-Gorąca czekolada tak, ale ciasto raczej nie.mmuszę dbać o linię. 
-Serio?-zapytał. 
-Zartowałam. Gdybym o to dbała to bym nie piła gorądej czekolady-zaśmiałam się. 
-Znam fajne miejsce. Chodź-chwycił mnie za dłoń i pociągnął mnie w nieznanym kierunku. 
Po niecałych 10 minutach byliśmy na miejscu. Zabrał mnie do kawiarni. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsce przy oknie. Zamówiliśmy gorące czekolady i po kawałku karpatki. 
-Dziękuję za szczerość.powiedziałam cicho. 
-Nie masz za co. Zasługujesz na to-uśmiechnął się do mnie a po chwili otrzymaliśmy zamówienie. 
Ten wieczór był naprawdę udany. Ciągle się śmiałam, a na koniec chłopak mnie pocałował co sprawiło o mnie wielkie zdziwienie. Odwzajemniłam bez żadnego zahamowania, a gdy tylko zamknęłam frontowe drzwi oparłam się o ścianę uśmiechajac się i dotykając swoich ust, które niedawno byłu pieszczone przez usta mulata. Cudowne pieszczoty spowodowały, że znowu zaczęłam unosić się ku górze. 


_______________________________

I jak skarby? 
Nudny. Wiem

CZYTASZ ? = SKOMENTUJ 

niedziela, 27 kwietnia 2014

. : ` # PRZEPROSINY !

Chciała bym was bardzo przeprosić, że nie dodaję rozdziałów tak często jak kiedyś. 
Chcę się wytłumaczyć. 
Otóż mam pracę na pełny etat i raz chodzę na rano, a raz na popołudniu. Rozdziały dodaję kiedy mam troszkę wolnego czasu. 
Proszę zrozumcie mnie. 

Mam nadzieję, że wierni czytelnicy mimo wszystko będą razem ze mną. 
Jeszcze raz przepraszam. 

środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 15.

-Co ty tu robisz?-warknęłam przez zaciśnięte zęby.
-Przyszedłem do mamy-odpowiedział mężczyzna w średnim wieku.
-Nie ma jej. Możesz już iść tatusiu-ostatnie słowo powiedziałam sarkastycznie. To, że się wyprowadził nie oznaczało, że moja pogarda zniknęła.
-To również mój dom-odpowiedział.
-Nie odkąd się wyniosłeś, a tak właściwie to kiedy zdradziłeś mamę-powiedziałam poważnie, jednak już nie usłyszałam odpowiedzi, bo usłyszałam kobiecy głos.
-Diana? Co..ty tu robisz?
-Przyszedłem złożyć ci życzenia z okazji urodzin-powiedział do mojej rodzicielki, która właśnie wróciła z pracy.
-Nie musiałeś.
-Jesteś moją żoną.
-Mogłeś pomyśleć o tym wcześniej, zanim zacząłeś pieprzyc inną kobietę, a w ogóle to jesteśmy już małżeństwem tylko i wyłącznie na papierze. Żądam rozwodu-odpowiedziała wymijając go.
-Nie dam co rozwodu-powiedział oburzony.
-Będziesz  musiał, bo przegrasz, a teraz wynoś się i nie psuj mi moich urodzin-wypchnęła go za drzwi, które chwile potem zamknęła.
Byłam w szoku. Mama nigdy się tak nie zachowywała. Wielki szacun dla niej. Po raz pierwszy mu się postawiła. Byłam z niej dumna.
-Nie poznaję cię mamo-odezwałam się i uśmiechnęłam delikatnie.
-Ja siebie też córciu, ale czas na zmiany. Nie ma użalania się nad sobą. Trzeba żyć dalej. Kiedyś karma się zwróci przeciwko ojcu-powiedziała.
Po jej słowach przez dłuższy czas milczałyśmy. Ani ja, ani ona nie wiedziałyśmy co mamy powiedzieć, czy w ogóle wypada coś powiedzieć. Ale jedno jest pewne. Mama mówi mądrze. Nie można być całe życie wrogo nastawionym i przeżywać jak mrówka okres.
W końcu chcąc przerwać ciszę wyciągnęłam zza pleców pudełko i czekoladki.
-Wszystkiego najlepszego. Zdrowia, szczęścia, miłości i żebym nigdy cię nie zawiodła. Chcę być była ze mnie dumna, bo ja z ciebie jestem.
-Och kochanie. Dziękuję. Nie musiałaś nic mi kupować.
-Ale chciałam. Otwórz. Mam nadzieję, że ci się spodoba-powiedziałam.
Kobieta stojąca przede mną otworzyła pudełeczko i uśmiechnęła się.
-Jest bardzo śliczny. I w moim stylu. Dziękuję.
-Mam jeszcze jeden prezent. Upiekłam ciasto. Siadajmy. Mam nadzieję, że będzie ci smakował.
Usiedliśmy przy nakrytym stole i nałożyłyśmy sobie na talerzyki kawałek ciasta.
-To prawda co mówiłaś o rozwodzie?-zapytałam niepewnie wkładając do ust widelec z kawałkiem ciasta.
-Tak. Dziś złożyłam papiery. Za dwa tygodnie rozprawa. Chcę się od niego uwolnić.
-Cieszę się, że to przemyślałaś.
-Pyszne to ciasto. Skąd miałaś przepis?-zmieniła temat mama.
-Z internetu. Co prawda miałam spory dylemat, bo strasznie dużo jest tam przepisów, ale zrobiłam losowanie i wypadło na to-zachichotałam pod nosem.
-Musisz mnie nauczyć-powiedziała wkładając do ust kolejny kawałek ciasta.
-A jak tam ten Zayn?-zapytała ponownie mama.
No nie. Akurat teraz musiała o to zapytać? Teraz kiedy nie mam ochoty nawet o nim myśleć., rozmawiać ani nic innego.
-Nie wiem. Nie widziałam go. Jest zajęty-powiedziałam. Zapewne swoja dziewczyną.
-No tak. W końcu jest sławny.
-Margaret mówiła, że jej siostrzeniec ...
-Louis?-przerwałam jej uśmiechając się.
-Tak on. Może spotkasz się z nim?
-Tez jest zapewne zajęty.
-A czym niby?-zapytała.
-Żartujesz? Nie mów, że go nie poznajesz.
-A powinnam?
-Mamo. Przecież to Louis Tomlinson z tego zespołu. Pokazywałam ci zdjęcie wczoraj. To kolega Zayn'a.
-Naprawdę?
-Nie. Na niby. Czy możemy o tym nie rozmawiać? Jak w pracy?
-Jak to w pracy. Obwiązki, obowiązki i jeszcze raz obowiązki.
-Nie powinnaś tyle pracować. Weź sobie wolne, wyjedź gdzieś.
Naszą rozmowę przerwał nam dzwonek do drzwi.
-Otworzę-powiedziałam i podbiegłam do drzwi. Ujrzałam przed nimi Malika uśmiechającego się. Wyglądał tak seksownie. Obcisłe rurki, biały top i czarna skórzana kurtka.
-Cześć. o co chodzi?
-Przyszedłem cię porwać.
-Nie mogę. Moja mama...
-Kto to?-usłyszałam wołanie mamy.
-Dzień dobry-krzyknął chłopak.
-O Zayn wejdź-powiedziała moja rodzicielka wychylając się z kuchni.
-Ja tylko na chwilę . Chciałem zaprosić Dianę.
-To życzę miłej zabawy. Nie wróć za późno-powiedziała do mnie.
Nie ma to jak czuc się ignorowana przez własną rodzinę. Co ja mam teraz zrobić?
Muszę coś wymyślić. I to jak najszybciej.

_______________________________

Jak myślicie?
Zgodzi się czy nie?

To już 15 rozdział O.o

Za błędy przepraszam < 33

CZYTASZ? = SKOMENTUJ !