niedziela, 27 kwietnia 2014

. : ` # PRZEPROSINY !

Chciała bym was bardzo przeprosić, że nie dodaję rozdziałów tak często jak kiedyś. 
Chcę się wytłumaczyć. 
Otóż mam pracę na pełny etat i raz chodzę na rano, a raz na popołudniu. Rozdziały dodaję kiedy mam troszkę wolnego czasu. 
Proszę zrozumcie mnie. 

Mam nadzieję, że wierni czytelnicy mimo wszystko będą razem ze mną. 
Jeszcze raz przepraszam. 

środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 15.

-Co ty tu robisz?-warknęłam przez zaciśnięte zęby.
-Przyszedłem do mamy-odpowiedział mężczyzna w średnim wieku.
-Nie ma jej. Możesz już iść tatusiu-ostatnie słowo powiedziałam sarkastycznie. To, że się wyprowadził nie oznaczało, że moja pogarda zniknęła.
-To również mój dom-odpowiedział.
-Nie odkąd się wyniosłeś, a tak właściwie to kiedy zdradziłeś mamę-powiedziałam poważnie, jednak już nie usłyszałam odpowiedzi, bo usłyszałam kobiecy głos.
-Diana? Co..ty tu robisz?
-Przyszedłem złożyć ci życzenia z okazji urodzin-powiedział do mojej rodzicielki, która właśnie wróciła z pracy.
-Nie musiałeś.
-Jesteś moją żoną.
-Mogłeś pomyśleć o tym wcześniej, zanim zacząłeś pieprzyc inną kobietę, a w ogóle to jesteśmy już małżeństwem tylko i wyłącznie na papierze. Żądam rozwodu-odpowiedziała wymijając go.
-Nie dam co rozwodu-powiedział oburzony.
-Będziesz  musiał, bo przegrasz, a teraz wynoś się i nie psuj mi moich urodzin-wypchnęła go za drzwi, które chwile potem zamknęła.
Byłam w szoku. Mama nigdy się tak nie zachowywała. Wielki szacun dla niej. Po raz pierwszy mu się postawiła. Byłam z niej dumna.
-Nie poznaję cię mamo-odezwałam się i uśmiechnęłam delikatnie.
-Ja siebie też córciu, ale czas na zmiany. Nie ma użalania się nad sobą. Trzeba żyć dalej. Kiedyś karma się zwróci przeciwko ojcu-powiedziała.
Po jej słowach przez dłuższy czas milczałyśmy. Ani ja, ani ona nie wiedziałyśmy co mamy powiedzieć, czy w ogóle wypada coś powiedzieć. Ale jedno jest pewne. Mama mówi mądrze. Nie można być całe życie wrogo nastawionym i przeżywać jak mrówka okres.
W końcu chcąc przerwać ciszę wyciągnęłam zza pleców pudełko i czekoladki.
-Wszystkiego najlepszego. Zdrowia, szczęścia, miłości i żebym nigdy cię nie zawiodła. Chcę być była ze mnie dumna, bo ja z ciebie jestem.
-Och kochanie. Dziękuję. Nie musiałaś nic mi kupować.
-Ale chciałam. Otwórz. Mam nadzieję, że ci się spodoba-powiedziałam.
Kobieta stojąca przede mną otworzyła pudełeczko i uśmiechnęła się.
-Jest bardzo śliczny. I w moim stylu. Dziękuję.
-Mam jeszcze jeden prezent. Upiekłam ciasto. Siadajmy. Mam nadzieję, że będzie ci smakował.
Usiedliśmy przy nakrytym stole i nałożyłyśmy sobie na talerzyki kawałek ciasta.
-To prawda co mówiłaś o rozwodzie?-zapytałam niepewnie wkładając do ust widelec z kawałkiem ciasta.
-Tak. Dziś złożyłam papiery. Za dwa tygodnie rozprawa. Chcę się od niego uwolnić.
-Cieszę się, że to przemyślałaś.
-Pyszne to ciasto. Skąd miałaś przepis?-zmieniła temat mama.
-Z internetu. Co prawda miałam spory dylemat, bo strasznie dużo jest tam przepisów, ale zrobiłam losowanie i wypadło na to-zachichotałam pod nosem.
-Musisz mnie nauczyć-powiedziała wkładając do ust kolejny kawałek ciasta.
-A jak tam ten Zayn?-zapytała ponownie mama.
No nie. Akurat teraz musiała o to zapytać? Teraz kiedy nie mam ochoty nawet o nim myśleć., rozmawiać ani nic innego.
-Nie wiem. Nie widziałam go. Jest zajęty-powiedziałam. Zapewne swoja dziewczyną.
-No tak. W końcu jest sławny.
-Margaret mówiła, że jej siostrzeniec ...
-Louis?-przerwałam jej uśmiechając się.
-Tak on. Może spotkasz się z nim?
-Tez jest zapewne zajęty.
-A czym niby?-zapytała.
-Żartujesz? Nie mów, że go nie poznajesz.
-A powinnam?
-Mamo. Przecież to Louis Tomlinson z tego zespołu. Pokazywałam ci zdjęcie wczoraj. To kolega Zayn'a.
-Naprawdę?
-Nie. Na niby. Czy możemy o tym nie rozmawiać? Jak w pracy?
-Jak to w pracy. Obwiązki, obowiązki i jeszcze raz obowiązki.
-Nie powinnaś tyle pracować. Weź sobie wolne, wyjedź gdzieś.
Naszą rozmowę przerwał nam dzwonek do drzwi.
-Otworzę-powiedziałam i podbiegłam do drzwi. Ujrzałam przed nimi Malika uśmiechającego się. Wyglądał tak seksownie. Obcisłe rurki, biały top i czarna skórzana kurtka.
-Cześć. o co chodzi?
-Przyszedłem cię porwać.
-Nie mogę. Moja mama...
-Kto to?-usłyszałam wołanie mamy.
-Dzień dobry-krzyknął chłopak.
-O Zayn wejdź-powiedziała moja rodzicielka wychylając się z kuchni.
-Ja tylko na chwilę . Chciałem zaprosić Dianę.
-To życzę miłej zabawy. Nie wróć za późno-powiedziała do mnie.
Nie ma to jak czuc się ignorowana przez własną rodzinę. Co ja mam teraz zrobić?
Muszę coś wymyślić. I to jak najszybciej.

_______________________________

Jak myślicie?
Zgodzi się czy nie?

To już 15 rozdział O.o

Za błędy przepraszam < 33

CZYTASZ? = SKOMENTUJ !

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 14.

Szłam do domu dość szybkim krokiem. Chciałam jak najszybciej znaleźć się na miejscu i uspokoić się, a najlepiej zapomnieć o tym co się przed chwila wydarzyło, jednak nie było mi to dane, bo ktoś mnie zaczepił. Tym ktosiem był Louis. No pięknie. Wszędzie ich pełno. Niedługo to zaczną mi się śnić, chociaż jeden z nich już występuje w moich snach. 
-Hej mała...-zaczął, jednak po chwili urwał i zaczął mi się uważnie przyglądać. 
-Nie teraz Louis-warknęłam starając się go wyminąć, jednak i ta próba wyszła na marne. Boże dlaczego oni wszyscy są tacy uparci nie rozumieją słowa "NIE". Chłopak chwycił mnie za ramiona i zmusił bym spojrzała na niego. 
-Co ci się stało?-zapytał. 
-Nic. Jestem po prostu wściekła. Zły dzień. Każdemu się zdarza. 
-Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi, tylko o to-mówiąc te słowa dotknął palcem mojej rany ocierając przy tym odrobinę krwi. Syknęłam tylko cicho i odwróciłam głowę próbując coś wymyślić, tylko jak na złość w mojej głowie była jedna wielka pusta. Zero pomysłu. 


. ~ ' OCZAMI LOUIS'A ' ~ . 

Spacerując uliczkami Londynu, a właściwie zmuszony spacerem , bo Niall zgłodniał, a że jest chory to padło na mnie, żebym poszedł mu po coś do jedzenia. Niedaleko kawiarni spotkałem Dianę. Zauważyłem, że z jej kącika ust leci krew. 
-Co ci się stało?-zapytałem i dotknąłem delikatnie jej rany, jednak kiedy usłyszałem z jej ust sykniecie zapewne spowodowane bólem zabrałem szybko dłoń. 
-Nic. Ugryzłam się-powiedziała uciekając wzrokiem. Czyli zapewne kłamała. 
-A tak serio?
-Spieszę się-powiedziała. 
-Nie puszczę cię dopóki nie powiesz mi prawdy-oznajmiłem poważnie przyglądając jej się uważnie. 
-To naprawdę nie ważne. A zresztą i tak nie uwierzysz, a Zayn...
-A Zayn co?-dopytywałem. 
-A Zayn i tak zapewne stanie za nią murem-odpowiedziała. 
Czyli wszystko jasne. Sprawka jej rany musiała być zapewne Sara. 
-To nie tak,  A Sarę chyba uduszę-zacisnąłem zęby. Byłem w szoku. A właściwie co się dziwić. Skoro umiała zrobić nam takie świństwo to nie powinienem się dziwić, że była zdolna do uderzenia kogoś. 
-Naprawdę muszę iść. Mama ma urodziny i muszę wszystko przygotować. 
-No dobrze. Rozumiem. 
-Pa Louis.
-Pa Diana-odpowiedziałem i przytuliłem dziewczynę. 


Chwilę później ruszyłem w dalszą drogę po zamówienie dla Niall'a. 

. ~ ' OCZAMI DIAN'Y ' ~ . 

Co ja narobiłam. Po co mu powiedziałam? Mam nadzieję, że nikomu nie powie. 
Wyciągnęłam telefon o wystukałam kilka liter. 

"Nie mów nikomu. Proszę."

Wysłałam i kiedy dotarłam do domu wypakowałam zakupy. Dopiero teraz dostrzegłam kartkę od mamy leżącą na stole kuchennym. 
Na samą myśl o niej uśmiechnęłam się, a potem wzięłam się za czytanie liściku. 

"Wyszłam do pracy. 
Śniadanie jest w mikrofali. 
Wrócę około 15. 

                  Całuję xx
               Mama"

-Chyba trochę za późno na śniadanie. Na pewno jest pyszne, ale muszę wziąć się do roboty,  bo nie zdążę-powiedziałam do siebie i zaśmiałam się 
Szybko odwiałam poprzednie myśli o Sarze i zaczęłam przygotowywać piernika. Ulubione ciasto mamy. Kiedy zegar wybił godzinę 14 ciasto było już gotowe, więc wyjęłam je z piekarnika i odstawiłam do ostygnięcia. W między czasie posprzątałam dokładnie mieszkanie, a chwile przed przyjściem mamy polałam ciasto czekoladową polewą, a lukrem wykonałam napis: " Z okazji urodzin ! 100 Lat". Nie pisałam liczby obchodzonych lat mamy, bo nie chcialam jej po prostu o tym przypominać. Nakryłam do stołu stawiając na środku pokrojone ciasto i wazonik z kwiatkami. Ułożyłam również talerzyki deserowe i odpowiednie sztućce. 
Słysząc na podjeździe samochód mamy pobiegłam do swojego pokoju. Przebrałam się w brązowe rurki, bluzkę z napisem "BROOKLYN", arafatkę i czarne converse. 


Zabralam z szuflady pudełeczko i zbiegłam ponownie na dół. Wyciągnęłam z kuchennej szafki czekoladki i stanęłam przed drzwiami. Kiedy się otworzyły zaczęłam śpiewać po polsku "Sto lat", jednak w polowie pierwszego wersu zatrzymałam się widząc przed sobą ową scenę. 
Myślałam początkowo, że mam jakieś omamy, ale nie. To była rzeczywistość. 

________________________________________

I kolejny za nami. 
Jakie wrażenia?
Jak myślicie co zobaczyła Diana? :)