Po kilkukrotnym wołaniu mojej rodzicielki i tak nie dostałam odpowiedzi. Czyżby nie było jej w domu? Ale nie piła kawy. Coś tutaj jest nie tak. Czyżby zaspała?
Nie..niemożliwe nigdy jej się to nie zdarzyło. Wyciągnęłam telefon i wykręciłam do niej numer. Kilku sekund później odezwała się skrytka pocztowa. Boże jak ja jej nie lubię.
-Mamo mam nadzieję, że mimo wszystko zjadłaś po drodze śniadanie/ Jak będziesz mogła odezwij się do mnie. Martwię się. Kocham cię i miłego dnia-powiedziałam do słuchawki i rozłączyłam się kończąc tym samym swoja wypowiedź.
Posprzątałam w kuchni i ruszyłam do góry do swojej sypialni, gdzie również panował niezły bałagan.
Wchodząc po schodach usłyszałam dzwoniąc telefon mamy. Odgłos wydobywał się zza drzwi jej sypialni. Przystanęłam na chwilę nasłuchując czy odezwie się, jednak do moich uszu nic prócz muzyki nie dotarło. W końcu podeszłam do drzwi i delikatnie je uchyliłam zaglądając do środka.
-Mamo?-szepnęłam i przełknęłam ślinę, która zalegała mi w ustach.
Widząc zarys postaci pod kołdrą podeszłam powoli do łóżka przyglądając się jej ciągle.
Nic się nie ruszało. Tak jakby nikogo tu nie było, jednak sylwetka znajdująca się pod pościelą wskazywała na coś innego.
-Mamo?-ponowiłam pytanie odkrywając kołdrę. Leżała na brzuchu, więc delikatnie chwyciłam ja za ramię i obróciłam na plecy. W jednym momencie całe życie stanęło mi przed oczami. Przestałam oddychać i zakryłam usta dłońmi.
-Nie ...
***
Siedziałam w pomieszczeniu pomalowane na jasno niebieski kolor i niemal miało mnie o mdłości. Zresztą nieważne. W tym momencie nie obchodziło mnie nic, a tym bardziej fakt pomalowanych ścian na niebiesko i to na dodatek w szpitalu. Byłam kłębkiem nerwów. Nie mogłam nadal w to uwierzyć. W głowie ciągle miałam słowa lekarza : "Przykro mi, ale juz nic nie mogliśmy zrobić. zgon nastąpił kilka godzin temu". To było jak cios, kop w twarz. Nie sądziłam, że stracę ją w tak młodym wieku. Miałam tylko ją. Co ja teraz pocznę.
Odeszła kiedy ja sobie spacerowałam po cholernym mieście w poszukiwaniu pracy.
To moja wina. Gdybym wtedy została w domu uratowała bym ją. Gdybym mogła cofnąć czas, na pewno bym została w domu. Ale nie da się...
-Co teraz będzie-szepnęłam łamliwym głosem wpatrując się w jeden punkt na jakże "ciekawej" podłodze.
-Wszystko się ułoży. Cii..-usłyszałam tylko w odpowiedzi i zostałam zamknięta w silnych ramionach.
-Państwo Donovan?-mój ojciec momentalnie się podniósł na słowa lekarza.
-Tak. Wiadomo już co się stało mojej żonie?
-Miała zawał-odpowiedział mężczyzna w białym fartuchu z kartą w ręce.
-Zawał?-zapytałam wstając z krzesełka i podchodząc do nich. -Ale mama nie skarżyła się na problemy sercowe, ani na ból-wtrąciłam się, jednak po chwili odłączyłam się od rozmowy wyciągając z kieszeni dzwoniący telefon i odbierając go.
-Słucham.
-Cześć piękna. Masz czas?
-Zayn przepraszam, ale...
-Ty płaczesz? Co się stało?-zapytał chłopak z troska w głosie. Było słychać, że się przejął moim stanem. Nie odpowiedziałam mu, tylko wybuchnęłam płaczem.
-Cii..Diano. Gdzie jesteś?
-W szpitalu-wyjąkałam.
-W szpitalu? zaraz tam będę-powiedział i rozłączył się.
. ~ ' OCZAMI ZAYN'A ' ~ .
Kiedy usłyszałem, że Diana jest w szpitalu przeraziłem się nie na żarty. Nogi pode mną się ugięły momentalnie i gdyby nie kanapa stojąca obok na pewno runął bym na podłogę.
Co się jej stało? Mam nadzieję, że to nic poważnego. Nie darował bym sobie tego.
Ubrałem się szybko i chwile później siedziałem już w samochodzie pędząc przez uliczki Londynu w stronę pobliskiego szpitala.
Będąc na miejscu podszedłem do recepcji. Już chciałem się zapytać, gdzie leży Diana, ale zauważyłem ją wtuloną w jakiegoś starszego mężczyznę. Z jednej strony kamień spadł mi z serca wiedząc, że nic jej nie jest, ale z drugiej strony niepokoił mnie ten mężczyzna, który ją obejmował.
-Diana?-zapytałem podchodząc bliżej nich, a ona po prostu podbiegła do mnie i mocno się przytuliła.
Miała podpuchnięte oczy od płaczu, rozmazany makijaż i cała się trzęsła.
Wtuliłem ja mocno w swój tors i pogładziłem po plecach.
-Skarbie co się stało? Nie płacz-szepnąłem czule.
-Zayn nie potrafię, nie umiem, nie mogę..-wyszlochała.
-Co się stało?
-Moja mama..
-Ci..będzie dobrze-uspokoiłem ją sądząc, że jej mama miała wypadek i ma operację.
-Ty nic nie rozumiesz. Nic już nie będzie dobrze. Ona... Ona nie żyje. Moja mama...nie żyje-krzyknęła i ponownie wybuchła płaczem. Wtuliłem mocno ją w swój tors i spojrzałem na mężczyznę, który niedawno trzymał ją w ramionach.
Również nie wyglądał za dobrze. Mogę się jedynie domyślić, że to ktoś ważny dla Diany.
_________________________
Dzisiaj dramatycznie. Jak wam się podoba?
Do następnego.
CZYTASZ? = SKOMENTUJ